Beskid Ultra Trail 132 km/7070 m przewyższenia.

Biorąc udział w biegu ultra BUT 130 zastanawiałem się, czy mogę w ogóle brać ten dystans pod uwagę. I nie chodzi tu o długość 132 km do pokonania, lecz o przewyższenie 7070 m.
Mając na uwadze, że miesiąc wcześniej zrobiłem Gorce Ultra Trail 102 km/4320m przewyższenia, postanowiłem spróbować przekroczyć swoją granicę wytrzymałości po raz kolejny.


Start jak zwykle w takich biegach rozpoczął się o godzinie 4:00


Start Szczyrk.
 Temperatura około 4 stopni, ale na początku zawsze jest wyższe tempo i szybko można się rozgrzać.











Początek idzie jak zawsze łatwo, najpierw Klimczok, Bystra (punkt żywnościowy, ciasteczka, banany, picie), Kozia Góra, Szyndzielnia kolejka, zbieg do Dębowic, wbieg na Cyberniok i zbieg do następnego punktu żywnościowego w Wapiennicy.
Po przebyciu 27km nadal wszystko było OK. nadrobiłem czas potrzebny do zakończenia biegu. Taki zapas to cenna rzecz.
Bielsko-Biała.



Widoki śpiących miejscowości ze wzgórz jest nie do opisania.
Dookoła nas cisza, lekki wiatr smagający nas po nieosłoniętej twarzy, a w dole jasność miast oczekujących na świt. Jest to niesamowite uczucie, wiedząc że my ultra biegacze mamy możliwość, choć przez chwilę zobaczyć ten widok.


Poranek dał nam jak zwykle mgły, temperatura trochę się podniosła (aż do 7 stopni)

Równica.



Po 40 km zaczęły łapać mnie skurcze, myśl o tym, że będę musiał przerwać bieg już teraz nie pocieszało mnie. Powodem takiej sytuacji były zbyt szybkie zbiegi i przeciążenie mięśni.
Jedyną radą było ustabilizowanie biegu, jedno tempo. Przez następne 20 km wszystko minęło, w między czasie zażyłem podwójną dawkę magnezu (co w efekcie pomogło) i skurcze minęły.

Na 70 km powtórzyła się sytuacja z pompą insulinową. Bateria zdechła.
Na szczęście miałem zapas, nauczony doświadczeniem po biegu Gorce Ultra 102.

Czantoria.
Widok bliskich mi osób, bezcenna. Od razu jest lepiej. 



Problem pojawił się, gdy chciałem ją wymienić, brak klucza i monety (kasa jaką miałem przy sobie to tylko banknoty) pomoc innych okazała się nieprzydatna. Nikt nie nosi bilonu z sobą, a ja odchudziłem swój bagaż i nie zabrałem klucza.


Ale co tam, dam radę, do końca biegu pozostało mi tylko 10h. Z tym że bez insuliny to spory problem, zakwaszenie organizmu, wysoki cukier, pobór energii z mięśni, a nie z posiłków to nie wróżyło sukcesem ukończenia biegu.
Całę szczęście że tym razem miałem pena przy sobie, to mnie uratowało i pozwoliło ukończyć bezpiecznie bieg.


To doświadczenie uświadomiło mi że niestety, ale bez względu, czy mamy pompę, czy nie zawsze musimy mieć zapasowego pena przy sobie. Ja wiem że każdy to wie, ale czy to stosuje? Jak jeżdżę na wyprawy w góry zawsze go mam, lecz na biegacz to już nie zawsze. Na biegu Gorce Ultra nie miałem, lecz na szczęście po drodze mijałem sklep gdzie kupiłem baterię.

Podejście na Salmopol.

Przełęcz Salmopol.

Generalnie mówiąc, gdy dotarłem do Salmopolu, okazało się że moja zapasowa bateria również nie działa i nie mogę tam kupić baterii, ponieważ są w okolicy tylko knajpki z jedzeniem. Jedyne co mi pozostało to pen, o którym wspominałem wcześniej.

Dodaj napis
Po zmianie ubrania na suche i cieplejsze, czas ruszać dalej. Na tej części trasy okazało że oznakowanie jej jest fatalne. Ciężko było się zorientować którędy biec. Pomiędzy przełęczą Salmopol, a Węgierską Górką (a był to jeden z dwóch najdłuższych odcinków pomiędzy punktami żywnościowymi 25km) znakowania były jak na lekarstwo. Kilka razy prawie się zgubiliśmy (na szczęście biegliśmy w trójkę). Zapadłą noc, co utrudniało poruszanie się i odnajdywanie szarf wytyczających trasę.

Tyle mniej więcej widać podczas biegu nocą.
Docierając do Węgierskiej Górki mogliśmy zjeść coś ciepłego i ruszać dalej w drogę. 
Ja, co 2-3 godziny podawałem sobie 2 j. insuliny. 
Cukier na start 405 trochę za duży i musiałem podać korektę, podczas biegu około 280-320. Trochę za duży, lecz gdy nie ma monitoringu CGM, tak jest bezpieczniej. 




Ostatni 12 km odcinek okazał się bardzo trudny, zaczynając od 800m podejścia na Skrzyczne po kamienistej drodze, zbieg po oszronionej trawie i kamieniach do 100m prawie pionowego podejścia, zbieg i znowu podejście na siodło.  

Nareszcie o godzinie 06:08:45 dotarłem szczęśliwie na metę. 
















Meta Szczyrk.


Jest to najtrudniejszy bieg jaki miałem okazję ukończyć.
Trudny technicznie z powodu dużej ilości luźnych kamieni, ostrych podbiegów i zbiegów. Długi dystans 132km z przewyższeniem 7070m.

Watro było to przeżyć, aby sprawdzić swoją wytrzymałość i słabości.



Spora część uczestników całego cyklu BUT. 






Komentarze